piątek, 22 kwietnia 2011

Further (1995)


Kolejna płyta Flying Saucer Attack, Further, jest porównaniu do debiutanckiego LP dużo bardziej mroczniejsza. Tym razem dominuje tu gitara akustyczna i elementy ambientowe, dzięki którym album ma zupełnie inny klimat od poprzednika (często słychać odgłosy spadających kropel deszczu, co jest chyba oczywistą wskazówką, kiedy najlepiej płyty słuchać). Nie brakuje ciężkich kawałków (Here I Am, w nocy na full głośności robi przerażające wrażenie), jak i tych spokojnych i "sielankowych" (She is the Daylight), jednak jak już mówiłem, zwykle dominuje dosyć "niepokojący" klimat. Podsumowując, kolejny świetny album FSA, który nie powiela schematów i zabiera słuchacza w inny świat.

Link w "czytaj więcej".

Soundtracks for the Blind (1996)


Nie będę tu dużo pisał. Według mnie, jeden z najlepszych albumów "alternatywnych", a już na pewno najlepszy album Swans. Znajdziecie tu wszystko - punk (Yum-Yab Killers), ambient, a nawet techno (Volcano, chociaż no i tak przebija wszystkie "manieczki"). Jednak wg. mnie, najbardziej wartymi uwagi są trzy utwory: Helpless Child, Animus i The Sound. Wspaniałe, pełne emocji i melancholii, choćby dla nich warto zainteresować się tą płytą (co nie oznacza, że pozostałe kawałki nie są dobre, wręcz przeciwnie). Szczerze polecam, niesamowite przeżycie gwarantowane.

Link w "czytaj więcej".

wtorek, 19 kwietnia 2011

Come Away with ESG (1981)


ESG (skrót od Emerald, Sapphire, Gold, 1978-) to tak naprawdę cztery siostry - Deborah, Marie, Renee i Valerie. Klasyczna historia - dorastającym na Bronxie dzieciakom matka kupiła instrumenty, aby zajęły się czymś pożytecznym. No i opłaciło się - siostrzyczki nagrały jeden z "fundamentalnych" dla dzisiejszej muzyki albumów. Come Away with ESG charakteryzuje się przede wszystkim nie-sa-mo-wi-tą sekcją rytmiczną - dość powiedzieć, że utwory te są chyba najczęściej samplowane przez wykonawców hip-hopowych, więc z pewnością miłośnicy "ulicznej" muzyki usłyszą znajome bity. W gruncie rzeczy, jest to mieszanina funku, post-punku i wspomnianego "hip-hopowego" rytmu, jak np. taneczne Dance czy nieco dramatyczne Chistelle. Nie polecam jednak przesłuchiwać na "okrągło" utworów, bo ekscytacja może przerodzić się w znużenie, jako, że płyta jest dość monotonna kompozycyjnie. Jednak tak czy inaczej, jest to album bardzo dobry, polecam zwłaszcza miłośnikom dance-punku (LCD Soundsystem, fuck yea). 

Link w "czytaj więcej".

niedziela, 17 kwietnia 2011

Bye Bye Bayou (2009)

The Only Fun in Town (1981)


Josef K (1979-1982) to kolejny post-punkowy zespół, charakteryzujący się dosyć chwytliwymi melodiami, "tanecznym" basem i kraut-rockowym rytmem. Czyli zmieszali wszystko to, co najlepsze. Grupa jest raczej mało znana i wydała tak naprawdę tylko jedną płytę, The Only Fun in Town (tutaj z dołączonym innym, niewydanym oficjalnie albumem Sorry for Laughing). Klimatem nieco przypomina Joy Division, aczkolwiek jest chyba bardziej przystępna i mniej posępna, niż płyty wspomnianego zespołu. Jak już napisałem, melodie są naprawdę chwytliwe, a basista jest moim bogiem (chciałbym grać jak on, serio); również perkusja nadaje albumowi świetne tempo i nie można się znudzić podczas odsłuchu. Jest parę "spokojniejszych" utworów, ale nie oznacza to, że są nudne (wręcz przeciwnie). Jak zwykle, polecam i pozdrawiam (chociaż fajnie by było, gdybyście mogli się podzielić swoją opinią w komentarzach, nie miałbym wrażenia, że piszę notki dla botów :-P), link w "czytaj więcej".

czwartek, 14 kwietnia 2011

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Flying Saucer Attack (1993)


Flying Saucer Attack (1992-2000) to kolejny zespół z Anglii, który zalicza się do popularnego wśród niezali gatunku ("estetyki", w Porcysowym slangu) shoegaze. I nie chodzi tu jedynie o to, że muzycy gapią się na swoje buty. Charakterystyczna ściana dźwięku i "słodkawy" (?) klimat - wszystko to jest zawarte na debiutanckiej płycie opisywanego zespołu. Cichy, jakby senny głos wokalisty i głośne gitary w mojej ocenie idealnie się komponują i wprowadzają słuchacza w tzw. "odlot". Spośród wszystkich utworów, wyróżniają się Popol Vuh 1/2 oraz Moonset, które są odmianą od "napierdalania" i pozwalają wytchnąć słuchaczowi oraz wczuć się w klimat albumu (warto uruchomić wyobraźnię). Ostatni utwór, The Season is Ours jest dosyć melancholijny i pozwala się zastanowić, jakby wszystko podsumować. Gorąco polecam, zwłaszcza tym, którzy nieco się już zmęczyli 160-siątym odsłuchem Loveless ;-)

Link jak zwykle w "czytaj więcej".

niedziela, 10 kwietnia 2011

Fade Out (1987)



Loop (1986-1991) to grupa grająca rock z pogranicza psychodelii i prostego, garażowego grania. Pomyślcie o tym, jak o połączeniu transu z utworów Spacemen 3 i żywiołowości The Stooges. Zresztą, co ja będę gadał, dałem linka do ich, moim zdaniem, najlepszego utworu z płyty Fade Out, którą dzisiaj prezentuję. Opiera się głównie na schemacie "trzy akordy, darcie mordy", ale w połączeniu z wszystkimi efektami i kraut-rockowym rytmem, wciąga jak diabli i nie pozwala się oderwać. Idealne do wieczornych "sesji" z jakimś drinkiem w łapie i na wygodnym łóżku/fotelu/czymkolwiek. Polecam i pozdrawiam, Piotr Fronczewski.

Link do płyty w "czytaj więcej".

no. 1



Pierwszy post, pierwszy link. Utwór ten był inspiracją dla nazwy bloga, jak i również dla mojego jeszcze-nie-istniejącego projektu muzycznego, który pewnie kiedyś tam zacznie działać... o ile mi się zachce.

Będę tu w miarę regularnie publikował różne "wideła", rekomendacje płytowe i inne takie bzdury, czyli wszystko to, co inni już robią na swoich blogaskach. Enjoy.